Geoblog.pl    mexico    Podróże    Indie 2010    Dla każdego coś jego w dzień siódmy
Zwiń mapę
2010
29
kwi

Dla każdego coś jego w dzień siódmy

 
Indie
Indie, Cansaulim
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7076 km
 
Dziwne rzeczy się tutaj ze mną dzieją: oprócz wstawania znacznie wcześniej niż w domu (na wakacjach!!!!) mam jakieś dziwne działanie na przedmioty – psuję spłuczkę do toalety, rozwalam prysznic, zrzucam za bardzo wystające rzeczy… Jak słoń i porcelana do siebie przystajemy – ten hotel i ja :)
Ale wybaczam mu wszystko cokolwiek mnie tu spotyka, bo do woli mogę się rozkoszować chodzeniem na boso po trawie i po piasku. Łażę bez butów gdy tylko mogę (a mogę nader często). Rankiem czuję wilgoć na trawie, choć przypuszczam, że pochodzi raczej z podlewania, a nie jest nocną rosą. Trawa z rzadka pachnie trawą, ale gdy już pachnie, to intensywnie. Podobnie kwiaty – w ciągu dnia są niemal przezroczyste (bo i kolor w słońcu jakby znika, a zapachu wcale nie produkują), ale za to wieczorem w pełni kuszą aromatem.

Niesamowita jest praca, jaką wkładają w utrzymanie jakości hotelu. Od rana do nocy cały hotel jest sprzątany, pozbawiany jakichkolwiek oznak starzenia się: wszystkie opadłe liście, zwiędnięte lub podsuszone kawałki roślin są natychmiast usuwane, trawa, która mimo podlewania nie bardzo chce rosnąć jest usuwana, ziemia przekopana i na drugi dzień panie wsadzają nowe sadzonki trawy. Nawet po stawie chodzi Hindus z czerpakiem by zebrać spadające kwiaty. Wieczorem przechodzimy obok basenu i widzimy jak dwie Hinduski czyszczą stopnie.
Podoba mi się stawianie budynków tak, by wykorzystać układ wiatrów (nie ma dni całkiem bez wiatru – jest albo mniejszy, albo większy). Tak właśnie na przykład postawiony jest główny hotelowy budynek, w którym hol jest tunelem wietrznym. Nie wymaga klimatyzacji, a jest przyjemnie chłodno. Również boczne werandy, z których jedna służy mi do pisania, mają coś w sobie :) - też wykorzystują ten efekt mimo, że nie są na przestrzał.

Tomkowe zainteresowania
Panowie obsługujący centrum fitness dziwią się Tomkowi czemu tak długo i tak szybko biega na ścieżce. I wszyscy się dziwią co to jest maraton – w życiu nie słyszeli o tym, że można biegać 42 km. Większość treningów Tomek musi robić w klimatyzowanym pomieszczeniu. Testowaliśmy (czyli Tomek biega, a ja słucham opowieści) już różne rozwiązania:
• bieg o 13, w pełnym słońcu, z pasem wypełnionym buteleczkami z wodą – jak twierdzi Tomek krew mu się zagotowała mimo uzupełniania płynów; po krótkiej chwili na dłoniach widział już potężne krople potu, a na koniec chlupotało w butach,
• bieg o 17, z zakończeniem już po zmroku, znośnie, choć wilgotność powoduje szybkie wchodzenie na wyższe tętna,
• bieg w centrum fitnessowym – klimatyzacja jest nie za bardzo wydolna :)

Moja joga
Zajęcia rozpoczynają się podobnie jak ostatnio i zaczynam mieć wrażenie, że przez cztery kolejne razy nie zrobię już nic nowego. Tymczasem na szczęście mój osąd jest przedwczesny i robię też inne asany. Pan prowadzący nonszalancko ordynuje supta ardha padmasanę i nie wierzy własnym oczom. Nie jestem w stanie ułożyć kolana w linii bioder i do ziemi. Dziwi się, że można mieć tak sztywne biodra. No tak, Hindusi siedzą inaczej niż my, więc pewnie nie mają problemów z otwarciem bioder.
W drodze do Margao widzimy maleńki targ złożony z identycznych chyba sześciu-siedmiu stoisk, przy każdym z nich jedna starsza kobieta siedząca po turecku wyżej niż blat, na blacie mnóstwo niewielkich świeżych ryb i drugi bliźniaczy stosik już samych rybich filetów.
Z powrotem ruch jest zdecydowanie większy. Jak się dowiadujemy, jest to pora wracania z pracy lub do niej się udawania, zatem wszyscy wyruszają w drogę. W dodatku odbywają się też msze. Widzę na przykład ok. dwudziestoosobową śpiewającą grupę ludzi w przydrożnej kapliczce oraz kobietę wychodząca z domu, by zapalić świeczkę przy niewielkim ołtarzyku w ogrodzie.
Próbujemy prawdziwe mango goańskie kupowane na targu, bo te sklepowe są skądś (nie pamiętam skąd) i już tak nie smakują. A smak mają faktycznie niesamowity – z jakimś pieprznym posmakiem. W życiu nie jadłam czegoś takiego.

Ciekawostki motoryzacyjne:
• obowiązuje jazda w kasku, ale nikt tego nie przestrzega do godz. 9.00, kiedy to pojawia się policja; wtedy nagle wokół nas pojawiają się skutery z kierowcami w kaskach na głowach,
• każda gospodyni domowa jeździ na skuterze, bo to podstawowy środek transportu; oprócz tego jeżdżą również samochodami,
• kobiety, gdy jeżdżą jako pasażerki nie siedzą jak Europejki, tylko tak jak kiedyś kobiety jeździły na koniu – czyli bokiem,
• taksówkarze muszą zdać egzamin na specjalną licencje na wożenie turystów – muszą się bardzo pilnować w kwestii prędkości oraz przestrzegania przepisów i koniecznie muszą jeździć w białym mundurze (słono płacą gdy go nie założą na czas przewozu turystów),
• gdy taksówkarze zabierają turystów do restauracji, sklepów i innych ciekawych miejsc mają z tego prowizję w wysokości 10-20 % w zależności od miejsca i umowy,
• nieustannie używany jest klakson – do informowania, że się jedzie; długi klakson informuje już, że coś jest nie tak, a gdy trzeba gościa dobitnie poinformować, że jego drogowe zachowanie przeszkadza współużytkownikom, używa się świateł drogowych.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mexico
Aneta Magda
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 32 wpisy32 9 komentarzy9 222 zdjęcia222 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.04.2010 - 08.05.2010
 
 
09.03.2009 - 30.03.2009