Geoblog.pl    mexico    Podróże    Indie 2010    Jaskrawe poczucie humoru w drugą już tutaj sobotę
Zwiń mapę
2010
01
maj

Jaskrawe poczucie humoru w drugą już tutaj sobotę

 
Indie
Indie, Cansaulim
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7162 km
 
Joga w centrum terapii dziś o poranku. Odnotowuję zmiany:
• włączona klimatyzacja (myślałam, że jej tam nie mają)
• krótka pranajama na koniec oraz śpiewanie om – dwukrotnie, ze świadomym zwróceniem uwagi na mózg i czaszkę, OGROMNIE głośne, dźwięczne i długie.

Na jodze (podobnie jak na stacji benzynowej) też płacę tyle, ile tubylcy. Gdy w kraju otrzymuję e-mail z odpowiedzią na moje pytanie, koszt pojedynczych zajęć jest o 30% wyższy niż faktycznie tutaj ode mnie chcą. Dziś na zajęcia przychodzi nowy pacjent i dostaje na kartce informację o zasadach płatności za zajęcia. Siada obok mnie i zagłębia się w lekturze. Żurawię mu przez ramię i dowiaduję się, że za miesięczny karnet (10 wejść) trzeba zapłacić jednorazowo 1550 rupii. Ja płacę za pojedyncze wejścia, więc jednostkowo nieco drożej.

Numer z kurą
Na obiadokolację idziemy do nowego shack’a (polskie tłumaczenie: chata, buda i jest całkiem adekwatne :)) – Sam’s Goan Shack (2 km od hotelu). Głośna muzyka nieco odstrasza, ale gdy podchodzimy, mężczyzna z obsługi zrywa się i coś mówi.
Nie słyszę i mu to pokazuję, co skutkuje ściszeniem muzyki do akceptowalnego poziomu. Tym sposobem tam zostajemy.
Danie z paniru (ser biały, który jest doskonałym źródłem białka dla wegetarian) jest daniem z delikatnym muśnięciem paniru po wierzchu, ale wyłączając tę wadę jest naprawdę smaczne. Tomek postanawia spróbować makaronu i… nie żałuje. Z pysznym sosem i niewielką liczbą krewetek smakuje wybornie. Umawiamy się na homara na następny dzień (dzień tutaj jest jednostką bardzo umowną).
Owoce morza są naprawdę świeże w barach na plaży i przyrządzane w większości wyśmienicie. Nie tracą nic ze swoich właściwości ;-) Nic dziwnego, że dysponują skarbami morza pierwszej świeżości, bo dniem i nocą są odławiane przez kutry. Naliczyłam ich widzialnych gołym okiem dwadzieścia sztuk jednego dnia, innego osiemnaście... Dokładna ich liczba pewnie z dnia na dzień nieco się zmienia, ale naście pozostaje.
W tym barze (czy raczej w tej budzie ;-)) całkiem luzem pomiędzy stolikami chodzi sobie kura. Chwilę dowcipkujemy na jej temat, a gdy zauważamy jej brak i nowych gości przy kolejnym stoliku dywagujemy, czy jeszcze się pojawi. Na szczęście się pojawia :) Okazuje się, że rezyduje tutaj w charakterze pet’a.
Gdy wychodzimy, kucharz pyta, czy jutro na starter przygotować nam „to”, wskazując na kurę (nie pamiętam jej imienia :)). Na koniec wspólnie prezentują walkę człowieko-kogucią.

Ciekawostki z życia:
• normalnym czasem pobudki na Goa jest 6 rano; dzień kończy się ok. 23 (mniej więcej tak właśnie ustala się mój goański rytm dobowy :)),
• o 7 i 8 odbywają się msze, dość licznie uczęszczane przez Goańczyków,
• czas życia tutaj to najpóźniej do 12 i od 17; o 17.15 jest już wyraźnie chłodniej, a najcudowniej jest na plaży nocą: chłodzący wiatr i duży jasny księżyc,
• architektura jest w większości portugalska, intensywne kolory również nie są pomysłem hindusów,
• liczne piękne domy stawiane są w sąsiedztwie chatynek z suszonych liści palmy kokosowej; widzimy też bardzo biedne - nawet nie wiem jak to nazwać - coś na kształt mniej tymczasowych siedzib ludzkich (z telewizorem w środku),
• portugalskiego pochodzenia jest też intensywność religijna w kierunku chrześcijaństwa - wiele wizerunków Matki Boskiej w przydrożnych kapliczkach, mnóstwo krzyży, wiele kościołów, nawet łódź nosi imię św. Franciszka Xawerego.
• drogi są bardzo wąskie, ale budynki można stawiać dopiero w odległości 15 metrów od drogi; przy samej drodze oczywiście się buduje, ale bez pozwolenia, co oznacza, że gdy będą poszerzali drogę – a to właśnie ma miejsce na drodze w Margao – budynki bez pozwolenia bez pardonu są usuwane,
• często pada zasilanie i na moment wszystko gaśnie jak w Polsce w latach 70.
• czytamy w gazecie, że dwaj rabusie obrabowali angielską turystkę na plaży; przypadkiem Tomek wspomina o tym w shacku u Sama i okazuje się, że była ich gościem – szła w stronę wyjścia z plaży, gdy dwóch gości na skuterze podjechało i wyrwało jej torebkę; dowiadujemy się, że nie dotyczy to tylko turystów, ale również lokalnie – nierzadko zdarzają się kradzieże podczas powrotów z porannej mszy; kobiety zakładają wtedy szczególnie dużo złotej biżuterii; rabusie podjeżdżają na skuterach i zrywają łańcuszki z szyi; jak twierdzi nasz kelner, są to złodzieje z innych stanów Indii.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Marzena
Marzena - 2010-05-03 13:11
Czytam z zapartym tchem i czekam na więcej :)
U nas pada, pada i jest ponuro ...
Czytając przenoszę się w indyjskie klimaty i zamarzyły mi się wakacje ....
 
Adela
Adela - 2010-05-04 11:28
:-)))))))
 
Zofia Ł.
Zofia Ł. - 2010-05-04 21:39
Przyznam, że opowieści są fascynujące:))
 
mexico
mexico - 2010-05-05 18:04
miło, że Wasze głosy docierają aż tutaj, bo zdążyłam się stęsknić :)
przesyłam więc Marzenko mnóstwo słońca, bo my z kolei mamy go aż nadto :)
 
 
mexico
Aneta Magda
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 32 wpisy32 9 komentarzy9 222 zdjęcia222 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.04.2010 - 08.05.2010
 
 
09.03.2009 - 30.03.2009