Dość szybko, bo już praktycznie od pierwszych dni, tracę poczucie i zainteresowanie czasem. Nie potrzebuję zegarka, budzik też nie jest mi potrzebny (bo budzę się przed nim :)). Tomek kontroluje czas, bo musi chodzić na treningi, mnie czas czasem też jest potrzebny do tego, by na czas dojechać na zajęcia, ale najważniejszy jest brak potrzeby sprawdzania która godzina. O mieszaniu się dni też nie wspomnę, ale na wakacjach zazwyczaj nie wiadomo jaki jest dzień.
Pytam o tradycyjne podejście do czasu. Nie jest dla nich wartością, nie jest ważny, po prostu sobie płynie. Tak właśnie to odczuwam, tyle tylko, że jestem na wakacjach i mogę sobie na to pozwolić. A jak wyzwolić się spod dyktatu czasu w normalnym życiu?
Tutaj dni tygodnia można rozróżnić po aktywności na plaży. W ciągu tygodnia Hindusi pojawiają się na plaży tuż przed zachodem słońca. W sobotę i niedzielę jest ich zauważalnie więcej i znacznie dłużej.
Nie siedzą jak europejczycy na kocach / ręcznikach / leżakach, tylko stoją tuż nad wodą w dużych grupach lub się kąpią. Z daleka wygląda to jak ceremonia religijna. Z bliska – obok siebie stoi kilka / kilkanaście osób dyskutując, dotykając się, ganiając itp. Tworzą miniżycie na plaży. Kobiety kąpią się w swoich obszernych strojach i zawsze towarzyszą im dzieci. Często leżą na piasku w takiej odległości, by jeszcze dotykała je woda i coś budują z dziećmi.
Obok nas, na leżakach, rozkłada się rodzina hinduska, widać bogatsza. Kobiety z tej rodziny (matka i dwie nastolatki) z dumą ściągają szatki i pokazują światu siebie w strojach kąpielowych, takich jak nosili mężczyźni w Europie na początku poprzedniego wieku :)
Młodzi (bo w skład rodziny wchodzi jeszcze młody chłopak) hałaśliwie się kłócą, ale co ciekawe – po angielsku :) Dziewczyna domaga się od ojca uznania winy brata. Pozostałe mniej burzliwe kwestie (przynajmniej sądząc po tonie) wypowiadają w indyjskim (na Goa drugi oficjalny język to – fonetycznie – konkany). Zresztą dla mnie to niemal jedno i to samo. Bardzo rzadko trafia się ktoś, kogo rozumiem bez zastrzeżeń. W większości ich wymowa angielskiego jest taka, że jeśli mówią szybko, jest to dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Taksówkarza, z którym mamy nader częste kontakty, po paru dniach już jako tako rozumiem, ale też zdarzają się momenty, gdy się zagalopuje (jak na przykład przy odpowiedzi na pytanie dlaczego kobiety w Indiach są mniej ważne niż faceci), że słucham tylko melodii głosu. Więc melodia mówi, że kobiety ważne są :)
Na koniec dnia masaż stóp z widokiem na gwiazdy… Boskie uczucie.