Geoblog.pl    mexico    Podróże    Meksyk 2009    Pierwsze wino a więc Monty Python
Zwiń mapę
2009
16
mar

Pierwsze wino a więc Monty Python

 
Meksyk
Meksyk, Puebla
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 184 km
 
Chilijskie, butelkowane w Meksyku. Serwowane do sushi.
Wchodzimy do sushi baru niemal w centrum Puebla i ku naszemu zdumieniu okazuje się, że mają kartę w języku angielskim. A nawet dwie wersje, ale o tym za chwilę. Zaczyna się więc nieźle. Siadamy i czytamy. Dania wiadomo jakie, więc nawet karta po hiszpańsku nie za bardzo by przeszkadzała. Ciekawy komentarz jak zauważył Tomek: jedzenie surowych ryb może być niebezpieczne dla zdrowia i życia  Ryzykujemy i zamawiamy. Kelner z mądrą miną wszystko zapisuje. Mija krótka błoga chwila. Znika i pojawia się kabaret, jakby z Monty Pythona :)

Zaczyna się od pytania, którego oczywiście nie rozumiemy, choć bardzo się staramy. Pan wyglądający na barmana gimnastykuje swój umysł i wreszcie duka: „hot? ice?” Oczywiście ani do piwa, ani do wina nie chcemy lodu, więc kiwamy przecząco wracając spokojnie i z uśmiechem do dyskusji nie pamiętam o czym. Za chwilę podchodzi kelner i zamierza nam podać piwo i herbatę, choć zamawialiśmy piwo i białe wino. Stanowczo dziękujemy za herbatę.
Ale powstaje problem co zamówiliśmy. Trwają poszukiwania karty dań po angielsku, która tymczasem zaginęła. Postanawiam pokazać pozycję w karcie hiszpańskiej, ale kelner w ostatniej chwili - jak szpadę – podaje mi ową zaginioną. Kiwa głową i następny problem (którego domyślamy się raczej z gestykulacji) – bo nie mogą nam podać kieliszka tylko butelczynę. Ok, problem rozwiązany. Winko chilijskie, zimne, łatwo się pije. Nie za długo. Podchodzi kolejny kelner. Z inną kartą i dwoma słowami: problem, prices. Usiłujemy dociec o co mu biega, bo stoi przed nami i chce coś powiedzieć, ale nie może wykrztusić. Został wystawiony do reprezentacji i się męczy. Ceny faktycznie inne, jakoś je przełykamy, tym prościej iż są niższe. Ale okazuje się, że w tej drugiej karcie nie ma temaków, które zamówiłam. Może o to im chodzi? A tymczasem przychodzi do pomocy dziewczyna z kuchni. Dopytujemy czy nie ma temaków. Są. Ceny akceptujemy. Ok. Ale problem nadal jest. Tylko nie mamy bladego pojęcia jaki (a rozmówki zostawiłam w pokoju). Pokazujemy ponownie co chcemy zamówić i stanowczo potwierdzamy, że chcemy to zamówić niezależnie od cen. Zbiera się konsylium radzące co tu zrobić. Po różnych układach dyskutantów, wreszcie biorą się do roboty. Dostajemy co zamówiliśmy, na rachunku widnieją ceny z pierwszej karty, jemy, płacimy i wychodzimy. I do tej pory nie wiem o co chodziło.
Na rachunku oczywiście oprócz podsumowania kosztów dań jest doliczony serwis. Do każdego rachunku samodzielnie sobie naliczają, więc tylko jeśli się jest SZCZEGÓLNIE zadowolonym z obsługi daje się napiwek.

Płacimy 370 pesos z ostatnich 500, jakie przez przypadek ukryły się w moim portfelu. A przyjeżdżamy tutaj z potrzebą finansową – chcemy wymienić dolary na peso. Nie udaje się, gdyż jesteśmy przed drzwiami banku o 16:02. A bank jest czynny do 16:00. Więc za ostatnią kasę pocieszamy się sushi :) w pobliskim barze. Jedzenie jest dobre (oczywiście nie tak dobre jak w Magnolii - Joaśku, żebyś nie miała wątpliwości), winko w gorącym powietrzu też przyjemnie rozluźnia… jest ok :)

Tylko Tomek jakoś nie bardzo się najadł (we wrocławskim suszibarze zjada co najmniej dwa razy tyle), więc już po zmroku powracając na piechotę (jakieś 6 km) kupujemy tortille z mięsem i kaktusem w środku. Ja na szczęście nie jestem głodna. Niesamowity jest widok Tomka stojącego w kolejce przed obskurną budką (nie zrobiłam zdjęcia, bo za ladą było trzech meksykańskich facetów i cała atmosfera była taka, że bałam się, iż mi natłuką :)), z której dymi nieustannie pieczonym mięsem (dym od czasu do czasu jest usuwany ręcznie przez jednego zza lady), przy której gwarzy mnóstwo ciemnoskórych facetów i kobiet, a facet za ladą zawija te tortille z prędkością światła. Tomek nie musi nawet nic mówić, wystarczy jak inni pokazać, z których składników chce się mieć swoje danie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mexico
Aneta Magda
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 32 wpisy32 9 komentarzy9 222 zdjęcia222 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
22.04.2010 - 08.05.2010
 
 
09.03.2009 - 30.03.2009